piątek, 1 kwietnia 2011

.

stojąc przed murem
podnoszę głowę
bezchmurne niebo

.

8 komentarzy:

  1. aż się chce uśmiechnąć:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwo, dziękuję za wizytę i komentarz :) Właśnie miałam zmienić tę miniaturę na haiku w trzeciej osobie, ale niech już tak zostanie :)

    Zastosowałam w niej pewną metaforę, niosącą nadzieję, ale pewnie tylko dla mnie widoczną;)

    Pozdrawiam serdecznie, Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  3. Amin, thx for your visit and comment. I like it :)

    Best wishes, A.

    OdpowiedzUsuń
  4. ..zestawienie otwartej przestrzeni blekitnego nieba z zamykajacym ta rozlegla perspektywe hipertroficznym murem..a moze wrecz odwrotnie,ta sciana,ktora wydaje sie czegos koncem jak gdyby wymusza od nas spojrzenie w gore..tym wzrokiem nadziei widzimy czystosc nieba..byc moze o cos je proszac..Sebastian.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sebastianie, na dłużej zatrzymałam się przy Twoim wnikliwym komentarzu.

    Jakiś czas po napisaniu tego haiku przeczytałam frazę autorstwa Stanisława Jerzego Leca: Gdy woda sięga ust, głowa do góry! Święte słowa...

    Dziękuję i pozdrawiam.

    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. ..kontynujac mysl S.J.Leca wkrasc moze sie do niej niepokoj..poniewaz ta metaforyczna woda nie pozostaje obojetna lecz prawdopodobnie stale przybiera,w takim przypadku unoszac glowe w gore odsuwamy w czasie to co nieuchronne,jedynym rozwiazaniem jest,o ile to mozliwe wyjscie z tej wody na suchy lad..Sebastian.

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepszym rozwiązaniem jest wyjść z wody. To prawda. O ile to możliwe. Jeśli nie, pozostaje nadzieja, że woda przecież kiedyś w końcu przestanie wzbierać. Może to istota nadziei. Bez niej, po co unosić głowę ku górze. To tylko opóźnienie tego, co nieuniknione.

    OdpowiedzUsuń